Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Niewiedzieć łatwiej jest...
Autor Wiadomość
Ola
Ola

Wysłany: 19-06-2009   Niewiedzieć łatwiej jest... [Cytuj]

Przeczytałam wiele tematów na tym forum i cieszę się,że tu trafiłam.Kilka dni temu weszłam na inne,o podobnej tematyce i prawie się załamałam.Dziewczyna opisywała tam,że dowiedziała się,że jej chłopak jest uzależniony od narkotyków,potrzebowała wsparcia,a w odpowiedzi otrzymała porady,żeby jak najszybciej go rzuciła,dała sobie spokój itd.A przecież chyba nie o to chodzi.Ale do rzeczy...Z Maćkiem znamy się od dawna.W 2002 roku zostaliśmy parą.Zakochałam się na zabój.Poszliśmy razem na studia.Kierunek:pedagogika resocjalizacyjna.W czasie 5 lat studiów temat uzaleznień przewijał się bez przerwy.Przyczyny sięgania po środki odurzające,ich rodzaje,fazy uzależnień,objawy zażywania,skutki psychiczne,fizyczne,społeczne,leczenie,terapia-te i inne teoretyczne wiadomości mieliśmy przyswojone doskonale.Była też praktyka.Dopiero kilka dni temu dowiedziałam się,że podczas jednych z takich teoretycznych zajęć trzy lata temu,na których omawialiśmy zjawisko narkomanii Maciej był po drugiej stronie,że dwa lata temu podczas praktyki w ośrodku dla uzależnionych rozmawiał ze specjalistami nie o problemach tamtejszych lokatorów,lecz o swoich.Trzy tygodnie temu pierwszy raz powiedział mi,że jest uzależniony.Potrzebowałam trzech tygodni,żeby wrócić do tego tematu.Byłam wstrząśnięta.Byliśmy ze sobą ponad pięć lat.Mieliśmy wspólne plany.Kochałam go i nie potrafiłam pogodzić się z tym,że czasami nie wstawał z łóżka,nie mówił o uczuciach,nie był zazdrosny,nie mówił,że kocha,że zdradzał.Denerwowali mnie jego koledzy i imprezy,na których było jedno wielkie szaleństwo.Widziałam jak palił.Znałam prawie wszystkie szczegóły z tym związane.Nie popierałam tego,ale bałam się powiedzieć,co o tym myślę.Byłam przekonana,że dzieje się tak tylko na imprezach.Ale chyba już wtedy oszukiwałam samą siebie.Pamiętam dwie rozmowy z jego siostrą,w których poruszyłam ten temat.Powiedziałam jej,że moim zdaniem Maciek przesadza z narkotykami.Nie odpowiedziała nic,a ja po chwili dodałam,że chyba to ja przesadzam,bo widzę problem większym,niż jest w rzeczywistości.Wiedziałam kiedy był pod wpływem trawy,widziałam to po nim,czułam ten słodkawy zapach.Odważyłam się powiedzieć,że to złe.Od tamtej pory palił w ukryciu,na imprezy chodził sam.Przeszkadzało mu,że tego nie akceptuję.Rok temu w moim życiu pojawił się ktoś inny.Poczułam się kochana,potrzebna,doceniona.Zachłysnęłam się tym po latach obojętności i chłodu ze strony Maćka.Odeszłam,a mówiąc,że odchodzę-płakałam.Nie chciałam tego.Kochałam go.Chciałam jednak zrobić coś dla siebie.Musiałam.Bardzo szybko zostaliśmy przyjaciółmi.Nie miał do mnie żalu o to odejście.Znowu zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać.Zbliżyliśmy się do siebie.Opowiadał mi o swoich miłosnych i narkotycznych podbojach.Nie podobało mi się ani jedno,ani drugie.Ciągle go kochałam.Nie reagowałam na jego wyznania.Myślałam,że nie mam prawa go pouczać,że teraz,kiedy nie jesteśmy już razem...nie mam żadnych praw.Nie pomyślałam,że przyjaciel też ma prawa.Kolejny raz wspomniałam tylko coś jego siostrze,z którą do dziś mam bardzo dobry kontakt i która jest jedną z najwazniejszych osób w moim życiu.Ona znowu to przemilczała,a ja szybko usprawiedliwiłam swoje słowa.Nie jesteśmy już razem rok i kilka miesięcy.Ja nie jestem już z chłopakiem,dla którego odeszłam.Raniła go moja przyjaźń z Maćkiem.Wiedział,że ciągle go kocham.Swoje niepokoje związane z jego uzależnieniem przenosiłam na tamten związek.Ciągle byłam przybita.Trzy tygodnie temu powiedziałam Maćkowi,że domyślam się,że jest uzależniony.Nie zaprzeczył.Po tym co mówił zrozumiałam,że "woła" o pomoc.Wpadłam w panikę.Zaczęłam analizować ostatnie lata.Jak mogłam żyć z kimś i nie wiedzieć,że od około trzech lat nie było dnia,żeby ta osoba była "trzeźwa"?!Wiedziałam,tylko odsuwałam to od siebie.Udawałam,że nie wiem do tego stopnia,że sama uwierzyłam w to,że tak jest.Zrozumiałam,że byłam jedyną osobą,której On się zwierzał,a ja nie umiałam tego docenić,wykorzystać,żeby pomóc.Te ostatnie trzy tygodnie były dla mnie straszne.Miałam do siebie żal,zastanawiałam się co zrobić i jednocześnie byłam świadoma,że mijają kolejne dni,a ja nie robię nic.Dokładnie tydzień temu napisał mi SMS-a,że nie chce już żyć.Wtedy dopiero pojęłam,że muszę wziąć się w garść.Zaczęłam przeglądać internet i takie właśnie fora.Postanowiłam znaleźć dla Niego terapeutę od uzależnień.Ku mojemu zaskoczeniu On też zaczął działać.Oznajmił mi,że zaczyna walczyć.I walczy.Od poniedziałku jest czysty.Rozmawiamy każdego dnia.Wspieram go jak tylko potrafię,a nocami płaczę do poduszki z bezsilności.Wczoraj rozmawiałam z jego siostrą.Inaczej niż zawsze.Bardzo to przeżyła.Wiem,że zrobi wszystko,żeby mu pomóc.Tak bardzo płakała,kiedy jej o tym wszystkim opowiadałam.Dwie godziny temu On był u mnie.Powiedział,że znosi to dobrze.Opowiadał o tych wszystkich latach:o marihuanie,amfetaminie,dopalaczach...Powiedział,że dopiero teraz czuje,przeżywa emocje.Tak bardzo go kocham.Chciałabym,żebyśmy spróbowali jeszcze raz.Myślę jednak,że póki co trzeba skupić się na Jego problemie.Wierzę,że na reszte przyjdzie czas.Trzymam kciuki,żeby wytrzymał w tym,co sobie postanowił.Wierzę w niego.Już niedługo obrona pracy magisterskiej.Ja jednak swój największy egzamin oblałam.Studiując resocjalizację pozwoliłam na to,żeby wydarzyło się coś takiego.Tyle lat patrzyłam na to bezczynnie z boku.Nie mogę sobie tego wybaczyć.Jednak teraz najważniejszy jest On.Wytrwa,prawda?
 
 
Ola
Ola

Wysłany: 19-06-2009    [Cytuj]

Właśnie przeczytałam to,co przed chwilą napisałam.Zrobiłam tyle błędów ortograficznych i stylistycznych!To wszystko przez te emocje i łzy,które rozmazują mi pole widzenia.Przepraszam.Jest mi bardzo ciężko.
 
 
cyberlama

Wysłany: 22-06-2009    [Cytuj]

To czy wytrwa, zależy tylko od niego. A twoja bliskość to mądra bliskość. Powodzenia Wam obojgu!
 
 
kropka

Wysłany: 24-06-2009    [Cytuj]

Olu,
Wiele fragmentów Twojego listu mogę podciągnąć pod swoja historię, pewnie jak większość osób, które to czytają. Ciągle miałam wrażenie, że to ja przesadzam, a wszyscy wokół to normalni ludzie, ale jak czytam takie listy, jak Twój to utwierdzam się w przekonaniu, że nie jestem taka znowu odosobniona w moich odczuciach.
Mam trochę trudniejszą sytuację - męża, który pali od lat, który wie, że jest uzależniony, który niebardzo chce cokolwiek z tym zrobić, bo uważa, że mu 'to' w życiu nie przeszkadza, bo przecież na żadnym polu nie nawala! No i mam jeszcze dzieci, które kocham ponad wszytsko inne na świecie i nie wiem wciąż, co dla nich lepsze - życie z ojcem narkomanem, który też je kocha bardzo, a one go ubóstwiają... ale takie życie to ciągłe awantury rodziców! Czy też może mam prawo, aby je chronić, pozbawić ich ojca?? Nie wiem co robić.
Łączę się z Tobą, bo też bardzo mi ciężko,
Pozdrawiam ciepło!
 
 
Dymecky

Wysłany: 10-07-2009    [Cytuj]

Kochasz go a więc odejście od niego nie jest dobrym rozwiązaniem. Człowiek ktory byl uzalezniony dlugi czas i to od marihuany ktora dziala na psychike miażdząco. Bądź przy nim kiedy tylko możesz pomagaj mu rozmową jest mu to potrzebne. W takich chwilach czlowiek kiedy jest sam wariuje stad mysli samobojcze. Jedyna rada dla Ciebie, bądź przy nim pomagaj jak tylko możesz, nie odwracaj sie od niego, nie zostawiaj samego z tym problemem, jezeli on Ciebie kocha zrobi wszystko zebyscie tylko byli znow razem.
 
 
Violeta

Wysłany: 04-08-2009    [Cytuj]

kropka - mam taką samą sytuację:/ jakbym czytała siebie...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna