@Expalacz - nie palisz 2 miesiace i ciagle masz kontakt z paleniem. Wiec, przykro mi to pisac, ale predzej czy pozniej wrocisz do tego. Taki jest mechanizm, a uwierz mi, ze ciezko go oszukac. Zycze Ci wytrwalosci i obys zerwal z tym calkowicie kontakt, bo zielsko w reku to najwieksze zagrozenie, jesli nie palisz.
suzi84 spoko ze masz odmienne zdanie, szanuje to. Dokladnie wiem ze wszystko co przypomina nam o nalogu MOŻE wywolac chęć powrotu. Dla Ciebie moze metoda zamkniecia sie w domu i polkniecia klucza jest trafna i skuteczna dla mnie jednak jest to sposob ucieczki i pokazuje wlasnie ze "wobec uzalezniania jest sie bezsilnym". Wydaje mi sie ze problem pojawi sie znowu gdy wyjdziemy z tego domu np. kiedy poznamy nowa osobe (palaca) i zaproponuje nam "maszka" czy kiedy wyjedziemy do kraju w ktorym konopie sa legalne.
Wtedy twoj sposob okaze sie nieskuteczny. Chce pokazac tutaj ze nie otoczenie jest winne za nasze uzaleznienie tylko sposob naszego myslenia.
Dlaczego ja nie pale? bo wiem ze mój swiat bez palenia jest kolorowszy i zywszy, wiecej w nim emocji i szczescia, satysfakcji ze zwyklych rzeczy. Mam kontakt z ludzmi ktorzy pala, proponuja, odmawiam bo utrzymuje sie w swoim przekonaniu.
To chyba tyle poki co, komentujcie, slowa krytyki mile widziane. Zachecam do abstynencji bo naprawde swiat lepiej smakuje i pozdrawiam.
Jeśli chodzi o mnie to wychowywałem się wśród rówieśników i wszyscy zawsze palili trawkę.
Ojciec odszedł jak miałem 10 lat, matka pracowała zawsze od rana do poźnego wieczora.
Tak więc cały czas spędzaliśmy "paczką" u mnie w domu. Wyglądało to tak: zamiast do szkoły spotykaliśmy sie gdzieś na mieście, robiliśmy zrzutę, czekaliśmy aż włączy sie pierwszy diler i szliśmy do mnie do domu, gdzie jaraliśmy cały dzień, no chyba, że było ladnie, wtedy chodziliśmy na boisku lub do parku....Strasznie dobrze wspominam ten czas, oczywiście gdybym wiedział wtedy to co teraz nigdy nie zaczynałbym palić, moi znajomi pewnie też, ale byli wśród nas i tacy, którzy nie palili...z czasem jednak zostali tylko ci palący.
Jarałem ponad 10 lat...dzień w dzień z tymi ludźmi...czy to są dobrzy przyjaciele? Oczywiście, że tak.
Nie sądzę jednak, że mogę utrzymywać te znajomości bardziej niż rozmowy telefonicznie, ponieważ oni jarają zawsze i wszędzie, tak jak ja kiedyś.
Nie zgodzę się, że przebywanie wśród jaraczy ćwiczy silną wolę...to bzdura, wręcz przecież przebywanie w domu z paczką jarających ludzi, to nie trzeba nawet jarać zeby się ujarać, że tak powiem jako ekspert... Jeśli wysiedzisz noc w pokoju z ludźmi, którzy w tym czasie wyjarają około 20 gramów maryśki..bądźmy poważni, to wtedy nie ma znaczenia czy palisz czynnie czy biernie tak czy siak bedziesz mial faze.
I to jest główny problem.Silną wolę to se można poćwiczyć jak umowisz się na przykład na pilkę i okaże się (a zawsze sie tak okaże), że twoi znajomi będą jarać...możesz na ten czas pokopać se gdzieś i nie jarać...takie spotaknie uważam za zdrowe...ale tak czy siak, myślę, że to kwestia indywidualna, i jeżeli ktoś utrzymuje abstynencje, pracuje nad soba, a zdarza mu się spędzic nocke w oparach trawki, to nie krytykuje go, to tez sukces!!!
U mnie rewelacja, jakoś dostałem powera, i swietnie mi idzie moja firma, otwieram polowe miesiaca rekordowym przychodem!! Nie myślę sobie "w ten i ten weekend pojade do kumpli na weekend i bede jarac ile wlezie.." czuje luz psychiczny taki, szczesliwy jestem, że tutaj trafiłem i zdecydowalem sie postawic sprawe jasno: NIGDY WIECEJ!
Tak pomyślałem, że zajrzę tutaj i napiszę, że u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, czyli spokojnie mija 4 tydzien abstynencji.
Od pięciu dni nie palę również papierosów! Ależ jestem bomba zegarowa, cały czas mnie wszystko denerwuje, nawet takie małe rzeczy jak wyleję herbatę czy upuszczę klucze na ziemie... ale czuję się świetnie i mam nadzieję, że z czasem przestanę być takim nerwusem:)
A czy ktoś z Was rzucił też palenie papierosów? Bo to tak mi sie wydaje oczywiste teraz, skoro kategorycznie kończę z trawskiem.
Potem drugiego... i tak kupilem paczkę i zacząłem znowu palić. Zastanawiałem się przez chwilę czy z marihuaną nie stanie się tak samo, w końcu to podobne uzależnienie, czyż nie?
I stąd mój temat, może by tak zrobić na tym cudownym forum dział poświęcony temu jakże szkodliwemu narkotykowi - papierosom.
Moja zielona abstynencja dobiła 1 miesiąca, ale dzisiaj muszę przyznać miałem taką myśl, która trzymała się mnie dosyć długo, że gdybym spotkał kogoś z jointem to chyba bym nie odmówił. Myślałem sobie, że przecież taki niewinny joincik niczemu by nie zaszkodził, że wszystko jest dla ludzi... i wtedy szybko zdałem sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie potoczyłoby się to w moim przypadku dokładnie jak z papierosami, zapaliłbym drugiego...i po kilkudziesięciu dniach jarania dzień w dzień ocknął, że trzeba znowu rzucać...
Nie wiem jak poradzę sobie w sytuacji zagrożenia, powiedzmy spotkam się z bratem, a ten zaprosi na skręcika...naprawdę nie jestem pewien czy odmówię, czy jest jakiś sposób, żeby być tego pewnym? Wątpie, żeby był. Chyba pozostaje tylko nadzieja.
przestajesz palić tracisz znajomych przynajmniej tych pseudo znajomych, w moim przypadku straciłem ich 90% nikt nie dzwoni jak już wiedzą, że skończyłem z tym gównem. Jeden kumpel mnie zaskoczył powiedział oficjalnie stary jak ty po takim czasie dałeś radę nie palić ja też dam i mimo iż jest na emigracji pisze, że daje rade tylko po to by mi było łatwiej choć wiem że jemy przerwy przychodziły bez trudy kiedy chciał nie palić nie palić miesiąc dwa to ja byłem ten zły co zawsze namawiał. Unikanie palących znajomych też mija się z celem w końcu to Ty /ja/ chcecie z tym skończyć nie nasi znajomi w moim przypadku wystarczy stanowczo powiedzieć nie stary daj na wstrzymanie bo i tak nie wezmę pal ile chcesz ale mnie nie namawiaj. Staram się być asertywny choć nie powiem, że nie kusi.
To dzisiaj dopiero mija miesiac, czyli 30 dzien abstynencji. I postanowiłem z tej okazji podzielić się z Wami moimi przemyśleniami:)
Piszę "dopiero", ale w rzeczywistości czas zleciał mi bardzo szybko. Jak wspomniałem w jednym z wcześniejszych postów, przybliżając trochę moją historię nałogu, nie jest to dla mnie ogromnym wyczynem bo miałem dwumiesieczną przerwę w wakacje jak byłem w pracy za granicą, a i po przeprowadzce do innego miasta, jarałem w cyklu jeden weekend na miesiąc i trwało to pół roku. Jednak dopiero ten miesiąc mogę traktować poważnie, bo założylem sobie, że to koniec, wszystkie poprzednie miały jednak w sobie świadomość, że nadejdzie weekend, w którym wyjaram się za cały ten czas trzeźwości.
Chcę powiedzieć, że ten okres tak naprawdę pokazał mi jak dobrze czuję się żyjąc w trzeźwości. Czułem się świetnie, żyłem aktywnie, a kiedy nadchodził "ten" weekend to czułem się źle, byłem zamulony i to jeszcze nawet kilka dni po tym jak wracałem do domu. Miałem porównanie i dzięki temu to zauważyłem. I tutaj nieprzekonanym, lub tym którym ciężko to odkryć bo przerwa choćby dwutygodniowa sprawia problem, polecam wyjazd na wakacje, chociażby na te dwa tygodnie, żeby odpocząć od codziennego środowiska i odnależć samego siebie... brzmi to bardzo głęboko, ale polecam. To nie muszą być wakacje, można jechać za granice do pracy na "życiową" przygodę:)
To naprawdę wydaje mi się kluczem do sukcesu dla początkujących abstynentów. Wiadomo, że jeżeli jara się co dzień to nawet przypadkowe dwu trzy dniowe przerwy nie są w stanie nam pokazać jak miłe i przyjemne, ciekawe i bogate jest życie w czystości. Są one wręcz męczarnią, bo wiadomo, na początku ma się to "ciśnienie" No przynajmniej u mnie tak to było i było punktem kulminacyjnym w podjęciu decyzji, więc polecam:)Wakacje, praca, wyjazd do babci, cokolwiek byle z dala od jarającego towarzystwa, ot tak żeby sie przekonać.
To co teraz najbardziej rzuca mi się we znaki to, że czuję ogromny wstręt do papierosów. Tak jakoś chyba ta świadomość, że nie chcę więcej palić skrętów sprawia, że nie widzę sensu palenia tych obrzydliwych papierosów. Tak, przecież nie musze się martwić, że nadejdzie weekend, w którym ewentualne rzucenie papierosów zostanie zakłocone dosypywaniem tytoniu do skrętów. Widzę po tym, że jeśli można tak powiedzieć, palenie papierosów to efekt uboczny palenia trawki, bo zacząłem palić dopiero po tym jak spróbowałem marihuany. Tak więc moje postanowienie na drugi miesiąc to rzucić palenie papierosów. Choćby dlatego, że palenie szlugów przypomina mi o trawce, ale głównie bo po prostu mnie męczą te papierosy...to chyba dobry znak od mojego organizmu!
Ogólnie ogromnie się cieszę, że podjąłem świadomą walkę i jestem dobrej myśli:-)
Licząc na Wasze wsparcie, pomoc i wskazówki, pozdrawiam gorąco i życzę wszystkim zdrowego trybu życia.
Nietak trzymaj się, ja już od dłuższego czasu zbierałem się do zaprzestania palenia, ale dopiero wczoraj udało mi się nie palić przez cały dzień, nie powiem nie było łatwo, pracę mam taką że mam sporo czasu dla siebie i w tym czasie dużo myślę o paleniu aż wydaje mi się to nie realne że wczoraj nie paliłem mam nadzieję, że utrzymam się w postanowieniu. Po jednym dniu nie mogę powiedzieć wiele ale dla mnie to i tak już duży krok w przód, jedynie to noc, z nocą to jest tragedia całą przewegetowałem, nie mogłem spać, mam nadzieję że z czasem to minie. Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie się mocno.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach