Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Nie mam już siły;(
Autor Wiadomość
mama_Antka

Wysłany: 31-03-2011   Hej hej raz jeszcze :) [Cytuj]

Troche czasu minelo od mojego postu :))) Kurcze, tak naprawde nawet to jego palenie nie wkurza mnie tak jak poprzednio. Trzyma sie postanowien a nawet pali mniej niz kiedykolwiek :))) Jak twierdzi nie chce tracic czasu z rodzina, zeby jechac zapalic do kumpli. Udalo sie na razie, co bedzie dalej zobaczymy. Obylo sie bez terapii chociaz to troche jak siedzenie na bombie, ktora nie wiadomo kiedy wybuchnie. Czasami wybucha za minute, czasem w ogóle. Wszystko jedno czy z terapia czy bez. Na razie jest dobrze. Tego sie trzymam, nie mam wyjscia :)
 
 
lamja28

Wysłany: 13-06-2011    [Cytuj]

widze ze nikt od marca tu nie zagladal ale zaryzykuje i napisze.nie sadzilam ze jest NAS az tyle...ze tyle mezczyzn pali:(i ze maryha potrafi tak zniszczyc zycie:(palilam w zyciu kilka razy ale nienawidze tego stanu otepienia..moze dlatego ze lubie miec wszystko pod kontrola a na tym gownie jest to niemozliwe:(((moj eks jest uzalezniony.pisze tutaj bo mimo iz jest eks to ciagle mamy kontakt:( mialam byc twarda i nigdy do niego nie wrocic bo on kategorycznie nie chce sie leczyc i uwaza ze w paleniu nie ma nic zlego:( a mimo to tesknie i jest mi coraz trudniej:(a jak tam u was dziewczyny?czy cokolwiek zmienilo sie na lepsze? ja ciagle walcze ale chyba bez psychologa sie nie obejdzie:(mam tylko nadzieje ze moj syn nie bedzie tego wszystkiego pamietal jak dorosnie:(
 
 
felka

Wysłany: 14-06-2011    [Cytuj]

U mnie mija 53 dzień bez tego idioty. Nie mam z nim żadnego kontaktu. Wyjechał do Polski bez słowa, wysłał tylko sms-a, że jedzie i położył na stole listy urzędowe jak mnie nie było i tyle go widziałam. Od tego czasu się nie odzywa.
 
 
lamja28

Wysłany: 14-06-2011    [Cytuj]

a jak ty sie z tym czujesz?szczerze to tez bym tak chciala.byloby o wiele latwiej.a tak on sie czasem odzywa albo ja sie zlamie i napisze:( nigdzie nie wychodze wiec samotnosc doskwiera i takim to sposobem tesknie i nie potrafie definitywnie zerwac kontaktu.moze gdybym kogos poznala..ale niestety to niemozliwe bo w tym cholernym miescie wszyscy sie znaja...a przynajmniej wiekszosc:(a gdyby on sie dowiedzial ze jak cos z kims to chyba by mnie zabil:(modle sie tylko o to zeby jakos wyrwac sie z tego bagna:( a tobie zycze zebys juz nigdy nie wpakowala sie w podobny zwiazek!:)ja juz jeden ciezki mam za soba..ten jest drugi...czasem mysle ze przyciagam takich facetow.....mam nadzieje ze to sie wkoncu zmieni.pozdrawiam i dzieki ze odpisalas
 
 
felka

Wysłany: 14-06-2011    [Cytuj]

Jak się z tym czuję. Raz dobrze, raz beznadziejnie. Z jednej strony jestem stabilniejsza, widzę, że jego zachowanie wobec mnie było chore i moje też było chore , że wciąż pozwalałam się tak traktować licząc na to, że on nagle zechce wytrzeźwieć. Akurat w tym momencie czuję się beznadziejnie. Wnerwia mnie, że to on zachowuje się w tym wszystkim jak obrażona księżniczka jakbym nie wiadomo co mu zrobiła i nie kuma tego, że to on zrobił mi wielokrotnie krzywdę, wielokrotnie mnie wystawił do wiatru, nie liczył się z tym co czuję i co robię, bywał chamski i traktował w sposób który można by zakwalifikować pod znęcanie psychiczne. Ale to on nap...dala fochy. I nigdy nie padło żadne przepraszam, być może popełniłem jakiś błąd itd. Zero poczucia odpowiedzialności, że może też ma w tym jakąś część, że wyszło jak wyszło. Ale nie....odpowiedzialność za to że nie jesteśmy razem ponoszę ja...bo na obiad był makaron i nie gotuję dań kuchni pomorskiej i tym podobne bzdety.Aż szlag mnie trafia jak sobie przypominam te strasznie poważne "zarzuty", których musiałam ciągle wysłuchiwać.
 
 
felka

Wysłany: 14-06-2011    [Cytuj]

W obecnym momencie najgorzej sobie radzę z poczuciem niezadośćuczynionej krzywdy, z tym że nie chciał mnie wysłuchać, że nie przyjmuje do wiadomości tego co mam mu do powiedzenia, z poczuciem bycia totalnie olaną bo tak mu wygodnie.
 
 
lamja28

Wysłany: 15-06-2011    [Cytuj]

swietnie cie rozumiem:(tez tak mam.on tez za wszystko obwinia mnie...najgorzej dobija mnie to ze jednego dnia dzwoni i wyznaje milosc...drugiego jest obrazony albo ma wyj...,albo tez opowiada mi jak sie swietnie bawil u znajomych...tylko po to zeby mi bylo przykro...i tak wkolko:(((mam juz dosyc.sama nie wiem na co licze.ciesze sie ze znalazlam to forum bo przynajmniej wiem ze nie jestem sama.nie znaczy to ze ciesze sie ze ktos tez ma ciezko ale fajnie jest wiedziec ze mozna napisac do kogos kto cie rozumie....szczerze to myslalam ze napiszesz ze czujesz sie swietnie...moze poprostu dlatego ze sama chcialabym sie czuc swiietnie...:(potrzebuje jakiejs terapii:(trzymaj sie.zycze pozytywnych mysli...oni nie sa warci naszych lez...wiem jakie to trudne...bardzo bym chciala zeby on kiedys zrozumial ze ja dalam z siebie wszystko zeby nasz zwiazek byl szczesliwy..:(
 
 
felka

Wysłany: 02-07-2011    [Cytuj]

Chyba miarka się przebrała. Przyjechał z Pl spakować swoje mieszkanie. Z drogi prosto do mnie o 1 w nocy na herbate. Potem pojechał do siebie. Po pracy przyjechałam do niego, chcąc mu pomóc popakować wszystko w kartony bo podobno ma problemy z kręgosłupem. Zaczął znowu jakieś teksty, że nie chce się angażować, że chce być sam, chce siedzieć na kanapie, potrzebuje tylko kogoś kto zarobi na życie, zajmie się nim, ugotuje mu obiad i posprząta i zorganizuje mu życie codzienne, a właściwie to nikogo nie potrzebuje i ma 20 kobiet, które chcą mu gotować obiady, ale on żadnej nie chce, chce sobie spokojnie siedzieć na kanapie i kiedyś umrzeć i liczy się z tym, że umrze w samotności i na końcu zrobił awanturę i nawymyślał, że go dręcze. Na drugi dzień se myśle, że mam dosyć tej szopki. I co to znaczy. Głupie teksty, że ja mu nie daje poczucia bezpieczeństwa, gwarancji na przyszłość a on musi patrzyć kto go utrzyma bo nie będzie miał renty. Bezczelność sięgnęła granic. Pojechałam do niego po moje klucze od mieszkania. Oczywiście wcześniej nie odebrał telefonu i pozamykał okna i pozpuszczał żaluzje i zamknął się od środka i się nie odzywał. Nie mogłam otworzyć drzwi bo wsadził klucz od wewnątrz. Pukałam chyba 10 minut, żeby mnie wpuścił bo chcę żeby mi oddał moje klucze od mieszkania, ale się nie odzywał. No ale zapomniał zamknąć małe okno od kuchni i wlazłam do środka. Jak weszłam leżał z głupim uśmiechem na łóżku zawinięty w śpiwór z tekstem, że mu się włamuję do mieszkania. Powiedziałam, żeby oddał mi klucze od mojego mieszkania i samochodu. A on na to z tekstem: -Czemu robisz sceny, przecież nic się takiego nie stało i że przesadzam itd...Wzięłam moje klucze i oddałam mu jego. Powiedziałam, że nie chce mi się słuchać jego tłumaczeń i pojechałam. Potem gadał z moją koleżanką bo nagle spotrzebował, żeby jej mąż pomógł nosić mu meble i gadał, że jestem na niego strasznie obrażona ale on nie wie dlaczego, bo on przecież nic nie zrobił.
 
 
felka

Wysłany: 02-07-2011    [Cytuj]

Doliczyłam się, że dokładnie 4 lata wytrzymywałam ten teatrzyk, a ciągle myślałam, że 3. Kiedyś chyba musi być dość.
 
 
lamja28

Wysłany: 03-07-2011   hej [Cytuj]

wspoczuje:(oni chyba nie znaja granic...u mnie w sumie nie podobnie ale tez do d...i tez powiedzialam sobie dosyc.mam nadzieje ze w tym wytrwam.moj synek czeka na powazna operacje..napisalam do ksiecia zeby chociaz sie za niego pomodlil i ze nam ciezko...sama nie wiem po co..chyba mialam nadzieje na jakiekolwiek wsparcie..i poraz kolejny sie przeliczylam...bo ksiaze mnie olal...:(a jak zadzwonilam to znow oswiadczyl ze nie chce mu sie ze mna gadac i ze moglam o wszystkim pomyslec zanim wyrzucilam go z domu i ze powinnam pomyslec jak to ON bardzo cierpial....bo przeciez on nie jest winny...bo wyrzucilam go bez powodu...masakra.trzymaj sie felka.wiem ze nie jest latwo..ja sama ciagle zastanawiam sie co by bylo gdyby...ale coraz czesciej upewniam sie ze on nie jest warty ani jednej mojej lzy.nadal go kocham bo nie potrafie tak szybo przestac ale to nie ma sensu..mam taka przyjaciolke.jedziemy na podobnych wozkach..tyle ze ona jest po slubie..i tak sobie mysle ze dobrze ze do naszego slubu nie doszlo bo wtedy byloby mi jeszcze ciezej...i nie wyobrazam sobie jakby przezyl to moj syn:( zycie mogloby czasem byc latwiejsze no nie...pozdrawiam cieplo.i zycze z calego serca abys wkoncu sie wyleczyla z tej milosci..
 
 
suzi84

Wysłany: 03-07-2011    [Cytuj]

Lamja strasznie Ci współczuje. Ale myślę, że lepiej poszukac wsparcia w rodzinie lub przyjaciółce niż w czlowieku, który jest powodek Twoich zmartwień. Uzależnienie wpływa destrukcyjnie na najbliższe otoczenia. Pomyśl w szczególności o swoim synie. Ja myślę, że jesteś wartościową osobą i poznasz jeszcze kiedyś kogoś, komu warto będzie zaufac i kto będzie przy Tobie w trudnych chwilach. Nie warto marnowac swojego życia na kogoś, kto jest nieodpowiedzialny. On nawet nie próbuje nic zrobic ze swoją chorobą. Pomyśl o sobie i swojej rodzinie.

Felka nie poddawaj sie! Stawiasz na swoim! Dzielna jesteś oby tak dalej. Wiesz ja sama nie wiem co napisac o tym facecie. Szuka kogoś kto na niego zarobi? Zrzuca winę na Ciebie, że zapewniasz mu poczucia bezpieczeństwa? Kurrrde ... przeciez to facet ma zapewniac bezpieczeństwo swojej kobiecie. Wydaje mi się, żeon broni swojego nałogu jak tylko się da. Olej gościa. Gdy mój partner był w okresie czynnego brania też zwalał na mnie wszystko. To tamto i sramto. Wszystkiemu byłam winna. Aż w końcu tupnęłam. Opłaciło się. Dzisiaj jest na terapi od jakos 15 miesięcy. Trzymaj się swoich postanowień i nie daj mu się. Jesteś najważniejsza na samej siebie i warto o to dbac.

pozdrawiam
Sylwia
 
 
lamja28

Wysłany: 10-07-2011   :( [Cytuj]

hej dziewczyny.to znowu ja..ten okropny dol jakos nie chce minac:(wszystko mnie drazni:(w piatek mialam urodziny..28me i mega smutne:(wszyscy zyczyli mi znalezienia milosci...a ja wciaz kocham tego dupka:(a co najgorsze on nie napisal nawet glupiego smsa z zyczeniami.czekalam do wieczora...i napisalam mu ze zabraklo tylko jego zyczen,najwazniejszych i ze przykro mi ze zapomnial...myslalam ze odpisze cokolwiek...a tu nic.CISZA.ma mnie w nosie..a ja wciaz glupia sie ludze..juz sama nie wiem co myslec:(nic mnie nie cieszy.jakos tak pusto.przydalyby sie wakacje,ale to chwilowo nieosiagalne marzenie.wiem,smuce ale nie mam komu posmucic:(a musze z siebie zrzucic chociaz odrobine bo zwariuje.:(Boze jak tak cisza z jego strony dobija:(
 
 
megg

Wysłany: 14-03-2012   ;/ [Cytuj]

mój chłopak pali codziennie... zależy mi na nim i chciałabym go jakos przekonać zeby ograniczył palenie juz nie chodzi mi o to zeby rzucil. Używałam juz wszystkich argumentów ale on nadal jest nieugięty i zawsze mi odpowiada ze on palil i bedzie palil bo to lubi ale najgorsze ze to jak na moj gust jest juz uzaleznienie a nie lubienie. Rozumiem zajarac raz na jakis czas ale kiedy on to robi codziennie a jak nie ma zioła to jest w.. i wogóle to już dla mnie jest poważna sytuacja:( nie wiem co mam robić , martwie się o niego ale i martwie sie o nas.... pomóżcie mi..
 
 
Kolega

Wysłany: 17-03-2012    [Cytuj]

Megg, użyłas odpowiednich argumentów? Na każdą osobę jest sposób. Zaczerpnij rady u specjalisty, namów go na wspólną terapię, to bardzo pomaga i zbliża do siebie
 
 
megg

Wysłany: 18-03-2012   hej [Cytuj]

chyba użyłam już wszystkich argumentów..ale on swoje i tak wie. Generalnie powiedzial mi ze pali tyle ze wzgledu na sytuacje w domu ktora go denerwuje( mieszkamy w 9 osob w jednym domu z jego rodzina)i ze jak sie wyprowadzimy na swoje to bedzie mniej palil. nie wiem moze powinnam to przeczekac ?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna